Poukładałem sobie życie

Poukładałem sobie życie 
I wszystko miało być jak chciałem 
W zdrowia i szczęścia dobrobycie 
Prawie o Tobie zapomniałem 
Aż przyszła burza , ból i trwoga 
Ktoś zaczął szarpać życia statkiem 
I się zachwiała ślepa droga 
Pychy , co kroczy przed upadkiem
A kiedy wszystko już runęło
W gruzach bezsensu i marności 
Skostniałe serce moje drgnęło 
Ogrzane ciepłem Twej miłości 
I powierzyłem Tobie drogę 
I wyruszyłem za Twym głosem 
I odtąd wszystko zrobić mogę 
W Tobie , co czuwasz nad mym losem 

Previous
Previous

Nadzieja

Next
Next

Mój krzyż